Dlatego też to wszystko, co powiedziałem o właściwej pozycji ciała w medytacji zazen i o odpowiednim sposobie oddychania, nie może być zrozumiane pojęciowo. Tego trzeba doświadczyć. Nie da się tak po prostu wysłuchać czy przeczytać opisu medytacji w zazen i powiedzieć sobie: „Rozumiem, jak to jest”. Każdy z nas musi doświadczyć tego samemu. Zastanawianie się nad tym, jak by to było pomedytować albo wyobrażanie sobie zazen jest zupełnie jałowe. To nie tak. Nie możesz ot tak, po prostu, pomyśleć sobie: „Już rozumiem, to coś dla mnie”. To nie takie proste.
Jak powiedział kapłan Ikkyu, bardzo to smutne, że z każdym dniem po urodzeniu niemowlę coraz to bardziej oddala się od bycia Buddą. Tak samo jest z nami: gromadzimy coraz to więcej wyobrażeń i jesteśmy coraz to bardziej uwarunkowani, odsuwając się coraz to dalej od owego pierwotnego, czystego stanu umysłu; musimy zdać sobie z tego sprawę. Musimy sobie powiedzieć, że nie chcemy być tacy, lecz zrobić coś, co sprowadzi nas z powrotem do tego pierwotnego umysłu. Po to właśnie jest zazen i o to tylko w zazen chodzi.
Ale nie da się medytować w zazen mentalnie. Mamy przecież to cudowne ciało, które możemy odpowiednio ustawić i wykorzystać do tego celu, i mamy też ów wspaniały, potężny oddech, który możemy swobodnie puszczać i w którym możemy się rozrastać. Ale sama świadomość posiadania ciała i oddechu nie wystarczy. Musimy je wykorzystać. Musimy tchnąć w nie życie.
Kiedy poznamy, że nie jesteśmy ograniczeni do naszego małego ja, którym jest to ciało, nie jesteśmy ograniczeni do naszego małego ja, którym jest ten oddech, lecz że są one potężnymi, wszechogarniającymi stanami umysłu, z których poczęło się nasze życie – wówczas, przyjmując odpowiednią postawę i oddychając we właściwy sposób, nie będziemy blokowani przez ciasne koncepcje naszego małego rozumku. Błahostki przestaną nas irytować i blokować. Kiedy mamy świadomość, że wszystkie rzeczy są li tylko ulotnymi cieniami, pozwalamy im przemijać. Dajemy się omotać ich wyobrażeniom i nie potrafimy ich puścić tylko dlatego, że tak naprawdę nie doświadczamy naszego pierwotnego umysłu i nie postrzegamy go całym naszym jestestwem. Sami stwierdzimy, że tak jest, gdy przyjmiemy właściwą pozycję i zaczniemy oddychać właściwie. Sami dojrzymy naturę owych ulotnych cieni i będziemy wówczas mogli naprawdę pozwolić im przeminąć.
Jeżeli po przeczytaniu tych słów myślisz sobie: „Ojej, to o wiele za trudne dla mnie, to już wolę żyć sobie przyjemnie i swobodnie, tak jak dotychczas”, znaczy to, że chociaż masz ów wielki umysł, postanowiłeś, iż nie chcesz się przebudzić i go osiągnąć. Wszyscy możemy urzeczywistnić ów stan umysłu, w którym bez względu na to, czy stanie przed nami Budda czy też dobry albo zły duch, my i tak będziemy postrzegać go bezpośrednio, dokładnie takim, jaki jest. Wszyscy mamy taką możliwość. To jest nasz pierwotny stan umysłu. Wszyscy możemy go poznać i w nim żyć.
Nie chciałbym, żeby to, co powiedziałem, w jakikolwiek sposób zakłócało twoją medytację w zazen. Być może jednak – jeżeli nie czujesz w medytacji świeżości i pobudzenia – niektóre moje słowa w czymś ci pomogą. Dlatego też tyle czasu poświęciłem na tak szczegółowe omówienie różnych aspektów medytacji w zazen.
Źródło: Mahajana